Zastanowiła mnie pewna rzecz - a mianowicie kwestia dziadka! W filmie prawie nie istnieje, z jedynej sceny z jego udziałem można wnioskować, że to spokojny człowiek niepodzielający niechęci swej żony do zięcia, z drugiej strony są sugestie, że to jego znajomości miały wpływ na jego kłopoty. No i tak się zastanawiam, czy rzeczywiście - jak to jest zasugerowane - po śmierci babci ojciec "z automatu" dostałby opiekę, czy może właśnie przejąłby dziadek, a może trzeba by rozpatrzyć sprawę na nowo?? Co o tym sądzicie??
P.S. Film poruszający i piękny...
Nie wiadomo też kiedy matka wyszłaby ze szpitala. W końcu sąd orzekł, że dziecko zostanie pod opieką babki do czasu, aż matka nie wróci. A co do dziadka to wydaje mi się, że był zwykłym pantoflarzem. Może i miał znajomości, które wykorzystywał, ale tylko dlatego, że kazała mu żona.